Dobra, przyznaję się bez bicia – zaczyna mi się nudzić! ;). Zawsze uważałam, że wakacje powinny być dozowane partiami. W czerwcu mało co spałam, doba jak na złość nie chciała być dłuższa, lista rzeczy do zrobienia też jakoś dziwnym trafem nie malała, a teraz co? Nic. Zero. A ja pomimo tego, że odpoczywać lubię (a jakże!) to zazwyczaj moja potrzeba i chęć odpoczynku rośnie wprost proporcjonalnie do ilości spraw „na już”. A że teraz akurat nie robię nic, to rachunek jest prosty…
Więc już obmyślam, co zrobię, jak tylko ogarnę poremontowy bałagan.
Na początek spodnie, a raczej spodenki, granatowych sztuk 5 do uszycia. Na razie powstał prototyp, według wykroju z Burdy:
Nieco zmieniony, bo ciut krótszy, z wywiniętymi mankietami nogawek, brakiem kieszeni i gumką wciągniętą w pasek. Jak wymienię gumkę na szerszą (aktualna przeraźliwie się zwija) i dorobię szelki, pokażę to, co udało mi się uszyć. Jak na pierwszy raz (no drugi, bo mały epizod z szyciem spodni już miałam) nie jest źle. Wszystko ładnie się kroiło, nawet linie szwów mi się zgodziły! No i rozszyfrowałam burdowski opis szycia, co wcale nie było tak łatwą sprawą ;).
Spodnie będą granatowe, bo mają wpisywać się w marynarskie klimaty. Do tego jeszcze czerwone szelki w kotwice, marynarskie czapki, białe koszule, marynarskie spódniczki, czerwone kapelusze!